środa, 29 października 2014

7 zmór dziewiarki podczas pracy

Hej,
mam nadziej, że o mnie nie zapomnieliście i czasem ktoś tu zagląda mimo, że nie pojawiło się nic nowego. Ze względu na pracę nie mam już tak dużo czasu i chwili na to aby porobić ładne zdjęcia, bo gdy wracam jest już ciemno. Post ten napisałam już dawno temu, dodając kolejne pozycje. Z pewnością powinno ich być więcej niż 7, ale uważam te za najbardziej irytujące.
Do napisania tego postu skłoniło mnie to, że często podczas pracy z włóczką spotykają mnie różne niemiłe niespodzianki, głównie związane z narzędziami z pracy. Postanowiłam wytypować siedem  takich rzeczy, które uważam za najgorsze, które mnie spotkały. Treść jest napisana z lekkim przymrużeniem oka i mam nadzieję, że też ją tak potraktujecie.



1. Brak włóczki podczas pracy.
Chyba każdą dziewiarkę spotkało takie coś. Może źle wyliczyliśmy ilość potrzebnego materiału, a może stwierdziliśmy " na oko", że na starczy i się przeliczyliśmy. Mnie ostatnio coś takiego spotkało, dosłownie zabrakło mi kilka metrów na uszy dla misia. I tak robótka leży nieskończona z przyczyn wyższych. Pół biedy jeśli można iść do pasmanterii i kupić, ale co jeśli udamy się tam a spotka nas to :

2. Brak odpowiedniego koloru potrzebnego do dalszej pracy. Kupiliśmy włóczkę z poprzedniej partii abo została wycofana ze sprzedaży i teraz nie ma możliwości doboru odpowiedniego koloru. Możemy się zadowolić innym odcieniem i udawać, że tak miało być albo szukać identycznego odcienia w innych markach włóczek. Ostatecznie zostaje nam sprucie robótki lub pozostawienie jej wiecznie nieskończonej.

3. Złamane szydełko. Zaraz po braku włóczki jest to najgorsza rzecz jaka może spotkać szydełkomaniaczkę. Jednak szydełko zawsze można dokupić albo zastąpić podobnym rozmiarem i wracać do pracy. Żal po stracie ukochanego narzędzia jednak pozostaje.

4. Zagubiona igła. Zmora każdej dziewiarki.Jest potrzebna zaraz natychmiast a nigdzie jej nie ma. Rozpoczynamy poszukiwania, które trwają mnóstwo czasu aby potem okazało się, że leżała dokładnie w tym samym miejscu w które ją odłożyliśmy poprzednim razem.

5. Zgubione szydełko. Tak samo jak zagubiona igła ukrywa się w przeróżnych zakamarkach domu gdy Ty go potrzebujesz akurat w tej chwili.Jednak nigdy nie odnajduję się tak łatwo jak igła. Większość przepada na zawsze w otchłani twojego domu. Może się jednak  odnaleźć  wtedy gdy ty już sprawisz sobie nowego przyjaciela.

6. Przeszkadzacz. Jest to taka osoba, która potrzebuję Cię akurat wtedy gdy  jesteś w trakcie pracy a co jeszcze gorsze liczysz oczka. Ona przyjdzie i domaga się odpowiedzi typu "Słyszysz co mówię?". W takich sytuacjach potrafię zabić wzrokiem, bo oczywiście udało mu się mu mnie pomylić i muszę  spruć i liczyć od nowa. Chyba każdy ma takiego swojego prywatnego przeszkadzacza, mój sprawdza się wybitnie w swojej roli.
7. Krzywo wyszyte/ przyszyte. Najczęściej nie widać tego na pierwszy rzut oka tylko po wypchaniu pracy. Łypie wtedy na nas swym koślawym okiem krzywo przyszyta robótka. Może nie jest to takie straszne, bo zawsze można odpruć i przyszyć ponownie ale ile razy można przyszywać i odpruwać?

A jakie są Wasze zmory dziewiarskie i nie tylko? Jak sobie wtedy z nimi radzicie?


poniedziałek, 6 października 2014

Miś w czerwonych spodenkach

Hej,
zapewne pamiętacie misia, który zrobił wielką furorę wśród wszystkich, którzy go zobaczyli i został nazwany misiem Uszatkiem.Dla mnie jednak zawsze pozostanie misiem w niebieskich spodenkach. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale bardzo miłe, bo miś powstał z mojego własnego wzoru i jest niepodobny do żadnego innego. Także tych, które powstaną  w przyszłości i tego, którego pokażę Wam dzisiaj. Choć tamten jest jego pierwowzorem jest do niego niepodobny.
A o to on miś w czerwonych spodenkach
 Miś został wykonany z włóczki Yarn Art Jeans szydełkiem 2.5 mm a spodenki z tej samej włóczki i szydełkiem 3.5 mm. Wypełniony jest włóknem poliestrowym.

Jak możecie zauważyć miś ma inne oczka niż poprzedni i jest nieco większy, ale mam nadzieję, że tak samo urokliwy. Z dokończeniem misia miałam pewien kłopot, bo zabrakło mi włóczki na uszy. I tak miś sobie leżał w  kartonie bez uszu, aż się nad nim zlitowałam, zamówiłam włóczkę, dokończyłam spodenki i podarowałam pewnemu rudowłosemu maluchowi na urodziny :)